środa, 30 grudnia 2020

Podsumowanie moich sesji w 2020 r.


Co by nie mówić o tym kończącym się roku, pod względem grania w rpg był niesamowity. Wziąłem udział w 80 sesjach, o 13 więcej niż w i tak rekordowym poprzednim roku. Na pewno miał tu znaczenie fakt, że zmuszony okolicznościami przełamałem się w końcu do grania online (discord i roll20). Rozegrałem w ten sposób 21 sesji. Nadal nie jestem przekonany do tego sposobu grania w rpg, dużo bardziej podoba mi się spotykanie na żywo. Oczywiście są plusy takiej formy sesji, ale np. dochodzą problemy techniczne. Jeśli tylko sytuacja unormuje się na tyle, żeby można było regularnie grać na żywo, bez żalu ograniczę, jeśli wręcz nie zrezygnuję, z grania online. 

Kolejna rzecz, która się zmieniła i umożliwiła taką oszałamiającą liczbę sesji, to że więcej byłem graczem (w 45 sesjach) niż Mistrzem Gry (35 sesji). Takie odwrócenie proporcji dawno mi się nie zdarzyło, zasadniczo wolę prowadzić niż uczestniczyć w sesji jako gracz. Ale online poprowadziłem tylko 2 sesje (i nie były zbyt dobre), więc samo to ustawiło mnie bardziej w roli gracza. 

Tyle sesji wynikło z masy krótkich kampanii, parosesyjnych przygód, jak to zwać, plus garści jednostrzałówek. Na początku lutego zakończyłem 17-sesyjną kampanię w Krevbornie na mechanice Dungeon World (pisałem o niej tutaj), a poza tym najdłuższą rozegraną w tym roku kampanią było Czarne Wybrzeże Wolfa na 11 sesji (tutaj jest o niej mój wpis). Poprowadziłem 7 sesji kampanii w zachodnim Wessex w Wolves of God, pod koniec roku kolejne 7 sesji rozegrałem z inną drużyną w kampanii D&D5 opartej na mini-settingu Blackmarsh (tutaj o niej pisałem). Mam nadzieję, że uda się je kontynuować w Nowym Roku. Poprowadziłem 6 sesji kampanii na Fate moim córkom (13 i 10 lat) – najdłuższą jak do tej pory (o jej początku można przeczytać tutaj). Zagrałem 7 sesji w kampanii w Warhammera 2 edycji, prowadzonej przez debiutującego Mistrza Gry – całkiem moim zdaniem udanej. Oryginalna przygoda rozgrywająca się w Averheim wpisywała się dobrze w realia Starego Świata, unikając przy tym startych klisz kultystów, skavenów itp. 

Patrząc, w jakie systemy grałem w tym roku, lista jest dosyć pokaźna: 
  • Original Dungeons & Dragons (12 sesji) – wspomniana wyżej kampania Wolfa
  • WFRP2 (10 sesji) – też już pisałem o tej przygodzie plus 3 sesje końcówki kampanii z zeszłego roku
  • Dungeons & Dragons 5 ed. (11 sesji) – miałem prawie dziewięć miesięcy przerwy od tej mechaniki, ale pod koniec roku zacząłem znów intensywnie na niej prowadzić, 
  • Fate (9 sesji) – głównie kampania dla moich córek, ale też dwa jednostrzały – jeden w świecie Monastyru (prowadzony przez Adama) i jeden w realiach Warhammera, 
  • World of Dungeons/Świat Podziemi (8 sesji – w tym raz jako Streets of Marienburg, czyli znów Warhammer) – zamieściłem na blogu moją wersję tej mechaniki najlepszej moim zdaniem na jednostrzały, 
  • Wolves of God (7 sesji) bardzo fajny system, kampania też była, uważam, niczego sobie – może jeszcze uda mi się w to zagrać, a przynajmniej napisać recenzję na blogu, 
  • Dungeon World (6 sesji) – lubiane przeze mnie PbtA w wersji fantasy, w tym roku w Krevbornie i na historycznym Śląsku
  • autorskie (4 sesje) – to były w zasadzie dwie mechaniki: przerobiony Warhammer w uniwersum Metra Dmitrija Głuchowskiego oraz prawie czysto narracyjne klasyczne fantasy, 
  • Cyberpunk RED (3 sesje) – na fali hype’u na komputerowego Cyberpunka rozegraliśmy przygódkę na zasadach z zestawu startowego i o ile przygoda wymyślona przez MG była całkiem fajna, to mechanika raczej mocno rozczarowywała, 
  • The Witcher (2 sesje) – w wersji fantasy nie było dużo lepiej (to były dwa jednostrzały, w które udało mi się zagrać na Zjavie, ostatnim konwencie przed pandemią), 
  • Traveller 2ed Mongoose (2 sesje) – poznałem bliżej ten system dopiero w zeszłym roku, ale bardzo go polubiłem i nawet planujemy w nim nową kampanię w przyszłym roku, 
  • Scheherazade (1 sesja) – przepiękny kolorowy podręcznik, gierka też całkiem przyjemna, ale zanim zdołałem w niego więcej pograć, wybuchła pandemia, 
  • Torchbearer (1 sesja) – na Zjavie Seji z dużym kunsztem przybliżał tę mechanikę, dla mnie jednak zbyt skomplikowaną, za to wsparłem później polskie wydanie Mysiej Straży, wykorzystującą jej uproszczoną wersję, 
  • Wolsung2 (1 sesja) – wypróbowaliśmy wersję beta nowej edycji – w porządku, ale bez rewelacji, 
  • The Sword, The Crown and The Unspeakable Power (1 sesja) – słyszałem dużo dobrego o tej grze, ale na naszej sesji mocno się nie sprawdziła, brakowało nam odpowiednich ruchów i ogólnie sprawiła na mnie wrażenie niedopracowanej, 
  • Warlock! (1 sesja) – i znów Warhammer! tym razem na jeszcze innej mechanice, o moich wrażeniach można przeczytać tutaj
  • FU (1 sesja) – zastanawiam się, czy do prostych przygód nie zaczynam woleć FU od Fate – ale musiałbym trochę więcej na tym pograć. 

A więc 8 nowych systemów w tym roku, w które wcześniej nie grałem (nie licząc autorek). Lubię poznawać nowe gry rpg i testować je w praktyce na sesjach. Na przyszły rok czeka 4 edycja Warhammera (kupiłem, ale nie miałem okazji poprowadzić), Ironsworn: Delve (tu może będzie łatwiej, bo mogę pograć samemu bez innych graczy), Tajemnice Powodzi (wygrałem od Lans Macabre piękne limitowane wydanie), kampania The Bitter Reach do Forbidden Lands. No i czekam na gierki, których wydanie wsparłem: wspomniana Mysia Straż, Agon (mam nadzieję że będzie lepszy od Theros do D&D5, które prowadziłem w tym roku), Worlds Without Number (generyczne fantasy oparte na mechanice wykorzystanej w Wolves of God).

Z innych tegorocznych spraw związanych z rpg, warto wspomnieć, że sędziowałem rekordową edycję konkursu Quentin (nadesłano 41 scenariuszy rpg!) Nie pozostałem obojętny wobec wzrastającej popularności streamowanych sesji rpg na YouTube i wsparłem na Patronite ekipy kanałów: Dobre Rzuty, Lans Macabre i Kanał Termosa. Każdy trochę inny, ale na wszystkich z nich można obejrzeć świetne sesje. Na amerykańskim Patreon wspieram dwie osoby, obie związane z nurtem OSR: Bryce Lynch recenzuje przygody na tenfootpole.org, Dyson Logos tworzy przydatne mapki podziemi.

17 komentarzy:

Szakal pisze...

80 sesji. Dla mnie 22... i to wynik, o którym nie śmiałem nawet marzyć :D Podziwiam i zazdraszczam!

Ifryt pisze...

22 sesje to mniej więcej jedna sesja co dwa tygodnie, czyli w sumie też nie tak źle. Jeśli kampania jest fajna, to warto to docenić. Jak miałem małe dzieci, to zdecydowanie grałem mniej niż teraz.

Enc pisze...

8 nowych systemów. Nieźle. Dla mnie wyzwanie ponad siły, ale to też ze względu na stałą ekipę. Poza graniem w Kingmakera i jakimiś Bladesami przed lockdownem prowadziłem tylko jednej ekipie. Kilkadziesiąt sesji D&D i początek nowej kampanii w CP2020. Dłuższe historie wychodzą nam lepiej, nie chcę psuć czegoś co działa.

Ifryt pisze...

Ja gram w kilku ekipach i czasem zgranie wszystkiego logistycznie było pewnym wyzwaniem. Chętnie bym pograł (poprowadził) coś dłuższego, ale właśnie nie bardzo się udaje - wcześniej czy później ludzie się wykruszają. Żeby dłuższa kampania miała sens (i w miarę dobre tempo), warto grać co tydzień-dwa. A zebrać taką ekipę zdecydowanie nie jest łatwo.

Seji pisze...

Różnice MG-TB w mechanice są minimalne. Największa to Grind i wpadanie conditions co 4 tury oraz kontrola graczy nad odpalaniem obozu/miasta. ;) Cieszę się, że się podobało. :)

Ifryt pisze...

Hm, czyżby ładne obrazki z myszkami mnie przekonały? Jak Mysia Straż da u mnie radę, to może i przyjrzę się ponownie Torchbearerowi. :)

Enc pisze...

Na studiach ciężko było mi zagrać coś dłuższego właśnie ze względu na rozpadające się ekipy. Dużo w tym było winy rozmijających się oczekiwań. Dopiero przejście na granie online po tym, jak urodziła mi się córka pozwoliło ustabilizować granie. Te ostatnie 8 lat to właśnie granie prawie wyłacznie w 3 ekipach - tej online, krakowskiej i z ludźmi z pracy (tam co chwilę coś się rwie - właśnie przez inne oczekiwania,brak zainteresowania rpg u części graczy).

TL;DR - jeśli uda się znaleźć graczy szukających w rpg tego samego, zdecydowanie łatwiej o długie kampanie.

Adam pisze...

Właśnie przymierzam się do sylwestrowego prowadzenia The Sword, The Crown & The Unspeakable Power. Na razie po przeczytaniu mi się całkiem podoba, ale faktycznie ruchów zdaje się trochę brakować (chociaż wszystkie można sprowadzać do Face Danger).

Ifryt pisze...

Jeśli dobrze pamiętam, brakowało mi np. jakiegoś ruchu, aby przygotować jakąś akcję - coś w stylu zbierania zasobów, umacniania wpływów, żeby można było zadziałać na poziomie nieco bardziej strategicznym. Ale może po prostu ta gra nie jest o tym - politykę traktuje jako bezpośrednie akcje, człowiek na człowieka?

Anonimowy pisze...

Ekstra wynik! Wychodzi coś ponad 1.5 sesji na tydzień. U mnie bardzo podobnie by to wyszło.

Tak, jak i ty, musiałem przesiąść się na granie onlajnowe w związku z zombie apokalipsą. Discord był fatalny i mamy postawiony serwer na mumble, a discorda używamy do kamerek + bota na rzucanie i podrzucania grafik.

U mnie LotFP, White Box (czyli w sumie to samo), GURPS i Shadow of the Demon Lord w tym roku. A! No i poprowadziłem pierwszą w życiu miniprzygodę do 7ed Cthulhu.

K. Kiser

Adam pisze...

Faktycznie, nie ma ruchu na to. Może działania strategiczne sprowadzają się do Persuade, Intimidate lub Face Danger w zależności od metodologii? Pewnie rozegrałbym takie działania strategiczne przy pomocy zegara i kilku testów powiązanych. Gracz mówi jaki ma cel, ja mu mówię, że spoko, uda Ci się, ale po drodze musi poradzić sobie z tymi przeciwnościami losu... i tu sytuacje triggerujące ruchy. (Wiem, że przekręcam nazwy ruchów, ale nie pamiętam oryginalnych).

Ifryt pisze...

No i prowadzisz fajny kanał na YouTube, nie zapominajmy o tym! :)

Robert pisze...

Świetny wynik! Podziwiam, tym bardziej, że jesteś mężem i ojcem, a na ogół rodzina to znakomita wymówka od uprawiania hobby. Straciłem przez to paru graczy, a Ty jeszcze grasz z córkami :)

Jak zawsze imponuje liczba systemów. Niby tylko po kilka sesji, ale za tym idzie przecież lektura podręcznika, nauczenie się zasad, przygotowanie przygody - doceniam ten trud. Widać, że jesteś zapalonym erpegowcem i po prostu to lubisz, jak sam zresztą przyznajesz. Mnie się nie chce i wolę wędrować utartymi szlakami, choć zapewne wiele na tym tracę.

Co do grania online, to ja się przekonałem, dzięki temu mogliśmy zagrać razem, co normalnie byłoby możliwe tylko na konwencie. A co, gdy nie ma konwentów? Dochodzi jeszcze aspekt, o którym wspominał u siebie Wolf: możliwość posługiwania się mgłą wojny, co w kampaniach w stylu retro (dzicz-loch) ma niebagatelne znaczenie.

FIGHT ON!

Ifryt pisze...

Tyle rozegranych przeze mnie sesji to w dużej mierze dzięki mojej wyrozumiałej żonie. Sama nie jest wielką fanką rpg, w tym roku np. ani razu nie grała ze mną (choć zdarzało się jej to czasem we wcześniejszych latach), ale póki nie koliduje to z koniecznymi obowiązkami rodzinno-mieszkaniowymi, akceptuje moje hobby.

Próby różnych nowych systemów często nie są zbyt udane. Zdarza się, że da się podebrać jakiś fajny pomysł do innych systemów albo wręcz odkryć coś nowego, naprawdę fajnego (ostatnio to moje zainteresowanie Travellerem i grami Kevina Crawforda, które do niego nawiązują). Żeby było śmieszniej, chyba nigdy nie przeczytałem żadnego podręcznika rpg od deski do deski (np. opisów wszystkich czarów w D&D). Czytam tyle, ile jest konieczne do zagrania, a potem doczytuję fragmenty w miarę, jak okazują się potrzebne.

Watcher pisze...

Imponuje mi liczba sesji (ja cieszę się z rekordowych... 24 :D ), ale zupełnie już dla mnie nokautująca jest liczba systemów. Ja rozumiem, że niektóre są podobne do siebie, ale i tak... ja do dziś mam trudności z ogarnięciem niektórych aspektów mechaniki piątych dedeków (choć prawie tylko w nie ostatnio grałem), a tutaj takie bogactwo... Jestem ograniczony umysłowo chyba :D

Ifryt pisze...

No, na pewno nie jestem ekspertem od wszystkich tych systemów, w które w tym roku grałem. :)
Myślę, że ważne, żeby ogarniać najważniejsze zasady, a potem doczytywać na bieżąco, co jest potrzebne.
Inna sprawa, że zdecydowanie preferuję prostsze mechaniki. Jak zasady mają kilkanaście stron (a nawet dwa razy tyle), to łatwo je zapamiętać.

Watcher pisze...

Oczywiście, ale przy okazji dobrze byłoby, gdyby te podręczniki z zasadami >20 stron miały dobrze opracowane indeksy. A często albo ich wcale nie mają, albo (jeszcze częściej) są one fragmentaryczne. Żadne moje zakładki nie zastąpią dobrego indeksu.