poniedziałek, 18 lutego 2013

Karawanseraj


W ostatnią sobotę poprowadziłem krótki jednostrzał na mechanice World of Dungeons Johna Harpera. Jest to bardzo sympatyczna uproszczona wersja Dungeon Worlda, mieszcząca się na dwóch stronach A4 (plus karta postaci). Była dostępna dla wspierających kampanię Dungeon World na Kickstarterze, możliwe, że wkrótce autor udostępni ją szerzej. W oparciu o tę gierkę powstała wersja Warhammerowa, o której już tu wspominałem na blogu. Zainteresowanych odsyłam do tamtej, darmowej wersji.

Jestem wielkim fanem settingu Al-Qadim do drugiej edycji AD&D, przedstawiającego świat opowieści z 1001 nocy przetworzonych przez pulpowe (i baśniowe) podejście filmów hollywoodzkich o dżinach, latających dywanach i księżniczkach więzionych przez złych czarnoksiężników. Ponieważ jakoś tak się składało, że dawno nie prowadziłem nic w tych klimatach to, gdy pojawiła się okazja na poprowadzenie jednostrzału, wybrałem właśnie coś takiego.

Epizod rozegrał się w ciągu jednej nocy, którą trójka postaci prowadzonych przez graczy spędziła w karawanseraju na skraju pustyni. Dla ustalenia uwagi założyłem, że gramy w świecie Golarion w krainie Katapesh, gdzie rozgrywała się akcja kampanii „Dziedzictwo ognia”, którą skończyłem ponad dwa lata temu. Jeden z graczy, który brał udział w tamtej kampanii, postanowił zagrać synem swojej dawnej postaci.

Sesja wyszła nieco krócej niż zakładałem, ale może nie było tam tak naprawdę materiału na dużo więcej. Szkic fabularny wylosowałem ze świetnego podręcznika "Eureka" (polecam!). Akcję przeniosłem z bazy kosmicznej do karawanseraju w krainie fantasy, dodałem dżina i podstępnego czarnoksiężnika i gotowe. Rozpisywaniem przeciwników nie musiałem się przejmować – zaleta uproszczonej mechaniki. Mapkę wziąłem z wikipedii, zdjęcie z Google.

Wyszło całkiem nieźle, choć mnie osobiście zgrzytnęło zachowanie jednego z moich graczy. Właściwie bez powodu jego postać zaczęła obrażać boga rycerzy zakonnych, którzy opiekowali się karawanserajem. Doszło do walki i ostatecznie postać została wtrącona do więzienia. Czyli właściwie sytuacja opanowana. Nastąpiło zdarzenie w grze i miało ono swoje konsekwencje. A jednak zniesmaczyło mnie to dosyć. Było głupie i właściwie niepotrzebne. Potencjalnie niedające szansy na zaprezentowanie przygotowanej przez MG sytuacji fabularnej – zdarzenie miało miejsce niedługo na początku sesji. W grze wyobraźni możemy dać ujście naszym zwariowanym pomysłom i np. sprawdzić, jakie to uczucie nawymyślać przedstawicielowi władzy. A z drugiej strony była to jakaś akcja. Reszta graczy była w sumie dość bierna i mam wrażenie, że byli gotowi pozwolić, żeby przygoda się potoczyła gdzieś obok nich. A ten gracz „problemowy” w pięknym stylu na koniec sesji, po uwolnieniu jego postaci z aresztu, procą uczynioną z kajdan (mówiłem, że setting jest dość pulpowy) wypuścił kamień, który krytycznie trafił (szczęście na kostkach też się przydaje!) czarnoksiężnika zamierzającego odlecieć z pomocą dżina z półnagą pięknością przewieszoną przez ramię. Piękna końcówka, dla takich momentów uwielbiam grać w rpg.

I co o tym wszystkim myśleć? Sam już nie wiem…