W ostatnią sobotę poprowadziłem krótki jednostrzał na
mechanice World of Dungeons Johna Harpera. Jest to bardzo sympatyczna
uproszczona wersja Dungeon Worlda, mieszcząca się na dwóch stronach A4 (plus
karta postaci). Była dostępna dla wspierających kampanię Dungeon World na
Kickstarterze, możliwe, że wkrótce autor udostępni ją szerzej. W oparciu o tę
gierkę powstała wersja Warhammerowa, o której już tu wspominałem na blogu.
Zainteresowanych odsyłam do tamtej, darmowej wersji.
Jestem wielkim fanem settingu Al-Qadim do drugiej edycji
AD&D, przedstawiającego świat opowieści z 1001 nocy przetworzonych przez
pulpowe (i baśniowe) podejście filmów hollywoodzkich o dżinach, latających
dywanach i księżniczkach więzionych przez złych czarnoksiężników. Ponieważ
jakoś tak się składało, że dawno nie prowadziłem nic w tych klimatach to, gdy
pojawiła się okazja na poprowadzenie jednostrzału, wybrałem właśnie coś
takiego.
Epizod rozegrał się w ciągu jednej nocy, którą trójka
postaci prowadzonych przez graczy spędziła w karawanseraju na skraju pustyni. Dla
ustalenia uwagi założyłem, że gramy w świecie Golarion w krainie Katapesh,
gdzie rozgrywała się akcja kampanii „Dziedzictwo ognia”, którą skończyłem ponad
dwa lata temu. Jeden z graczy, który brał udział w tamtej kampanii, postanowił
zagrać synem swojej dawnej postaci.
Sesja wyszła nieco krócej niż zakładałem, ale może nie było
tam tak naprawdę materiału na dużo więcej. Szkic fabularny wylosowałem ze
świetnego podręcznika "Eureka" (polecam!). Akcję przeniosłem z bazy kosmicznej do karawanseraju w krainie
fantasy, dodałem dżina i podstępnego czarnoksiężnika i gotowe. Rozpisywaniem
przeciwników nie musiałem się przejmować – zaleta uproszczonej mechaniki. Mapkę wziąłem z wikipedii, zdjęcie z Google.
Wyszło całkiem nieźle, choć mnie osobiście zgrzytnęło
zachowanie jednego z moich graczy. Właściwie bez powodu jego postać zaczęła
obrażać boga rycerzy zakonnych, którzy opiekowali się karawanserajem. Doszło do
walki i ostatecznie postać została wtrącona do więzienia. Czyli właściwie
sytuacja opanowana. Nastąpiło zdarzenie w grze i miało ono swoje konsekwencje. A
jednak zniesmaczyło mnie to dosyć. Było głupie i właściwie niepotrzebne.
Potencjalnie niedające szansy na zaprezentowanie przygotowanej przez MG sytuacji
fabularnej – zdarzenie miało miejsce niedługo na początku sesji. W grze
wyobraźni możemy dać ujście naszym zwariowanym pomysłom i np. sprawdzić, jakie
to uczucie nawymyślać przedstawicielowi władzy. A z drugiej strony była to
jakaś akcja. Reszta graczy była w sumie dość bierna i mam wrażenie, że byli
gotowi pozwolić, żeby przygoda się potoczyła gdzieś obok nich. A ten gracz „problemowy”
w pięknym stylu na koniec sesji, po uwolnieniu jego postaci z aresztu, procą
uczynioną z kajdan (mówiłem, że setting jest dość pulpowy) wypuścił kamień,
który krytycznie trafił (szczęście na kostkach też się przydaje!)
czarnoksiężnika zamierzającego odlecieć z pomocą dżina z półnagą pięknością
przewieszoną przez ramię. Piękna końcówka, dla takich momentów uwielbiam grać w
rpg.
I co o tym wszystkim myśleć? Sam już nie wiem…