środa, 27 grudnia 2023

Scenki w różnych konwencjach

Tak jak pół roku temu Termos urządził konkurs dla swoich patronów. I znów wziąłem w nim udział. Wynik miałem słabszy niż poprzednio (zająłem drugie miejsce ex aequo z dwiema innymi osobami), ale jest to ciekawe wyzwanie, pozwalające poćwiczyć umiejętności przydatne w prowadzeniu rpg. Tym razem należało stworzyć 8 pięciozdaniowych opisów w podanych konwencjach na podany temat (nie używając trzech wskazanych słów - co pominąłem w poniższej rozpisce). Wydaje mi się, że nie wyszło mi tak źle, może komuś spodobają się scenki, które wymyśliłem. Tak więc ponownie wrzucam moją twórczość tutaj na bloga.


1. Dziecko, które coś knuje, na targu (konwencja fantasy)
Gwarny dzień targowy – tłumy ludzi przepychają się obok straganów, sięgają po towary, głośno wykłócają się o ceny. Sporo osób otacza kręgiem pokaz tańczącego niedźwiedzia. Czarne potargane futro kontrastuje z jaskrawoczerwoną skórzaną obrożą. Piskliwe dźwięki fletni tresera zlewają się ze szczękiem złotych monet, które przewalają się na pobliskim stoliku, gdzie trwa gra hazardowa o wysokie stawki. Najwyraźniej nikt oprócz was nie zwrócił uwagi na jasnowłosą dziewczynkę ze słoikiem pełnym żółtego miodu, która nurkuje pod ten stolik, siłując się z pokrywką.

2. Saloon ciut przed jakimś wydarzeniem (konwencja weird wild west)
Momentalnie zapada martwa cisza – dźwięki wesołej muzyki pianina, które jeszcze chwilę temu wypełniały saloon, teraz są tylko echem. Płomienie lamp naftowych drżą niepewnie i gasną, szklanki i lustra zaczyna pokrywać szron. Kobiety i mężczyźni, jeszcze niedawno oddający się zapamiętałej zabawie, patrzą z przestrachem na siebie, nikt nic nie mówi. Z zewnątrz, z tonącej w mroku ulicy słychać powoli zbliżające się kroki, a potem otwierające się ze skrzypnięciem podwójne drzwiczki lokalu. Nie słychać oddechu.

3. Seans spirytystyczny (konwencja wiktoriańskiego horroru)
Tego wieczoru waszymi przewodniczkami, które obiecały kontakt ze światem zmarłych, są siostry Palmer, nieodróżnialne bliźniaczki o bladych twarzach, z włosami zakrytymi czarną koronką. Kazały wam usiąść wokół położonego na czerwonym aksamicie zwierciadła i wziąć się za ręce. Początkowo wszystko wyglądało zwyczajnie, a nawet nudno – słychać było ich monotonne mamrotanie, powtarzane imiona, a może słowa w języku, którego nie rozpoznawaliście. Potem nagle zamilkły, a wy poczuliście napięcie, jakby napierała na was otaczająca rzeczywistość. Z oczu sióstr Palmer zaczęła spływać krew, meble zmieniały kolory, aż wreszcie cały świat rozpłynął się w abstrakcyjnej mieszaninie barw – kurczowo zaciśnięte dłonie siedzących obok was osób pozostały jedyną więzią z tym, co znaliście wcześniej.

4. Holograficzna reklama rebelii przeciw... (konwencja cyberpunkowa)
"Nastał czas rebelii!" Jaskrawo czerwone smugi światła przeczesują okolicę, słychać stłumione odgłosy wybuchów (prawo zabrania zbyt głośnych reklam). Pojawia się holograficzna długonoga Azjatka w szortach koloru khaki i w czerwonym berecie. Udaje, że strzela w różne strony ze złożonych rąk z wysuniętymi palcami wskazującymi. "Musicie pozbyć się swoich starych wszczepów, a zainstalować najnowsze modele firmy Arasaka, tak mówi rebelia!"

5. Opis kajuty kapitana statku widmo (konwencja otwarta)
Drzwi otwierają się ze skrzypnięciem i waszym oczom ukazuje się pogrążona w zielonym blasku kajuta kapitana. Za oknami przepływają ryby i inne dziwne stworzenia, z belek pomieszczenia zwisają wodorosty i pajęczyny. Zanim zdążycie przyjrzeć się biurku, skrzyniom i koi, szkielet w mundurze z ozdobnymi pagonami zrywa się wymachując zardzewiałą szablą, a nieumarła papuga na jego ramieniu głośno wrzeszczy. Zaraz potem obraz rozbija się na prostokąty i sześciany – wasz emiter EMP neutralizuje wirtualną projekcję i możecie na spokojnie zbadać kajutę opuszczonego „Nabuchodonozora”. Białe światła waszych latarek omiatają maszyny i konsoletę w poszukiwaniu mapy prowadzącej do Syjonu – musi gdzieś tu być!

6. Odnalezione na nowej planecie obce stworzenie w jego naturalnym środowisku (konwencja science-fiction)
Silny, utrzymujący się wiatr utrudniał obserwację. Cała powierzchnia planety unosiła się w powietrzu, wirowała – mieszały się ze sobą rośliny, skały, drobinki ziemi, woda. Gołym okiem trudno było wypatrzyć obiekt, który przybyliście zbadać – dobrze, że skaner istot żywych wyraźnie pokazywał duży, podwójny kształt, jakby dwie kule połączone wyrastającym z nich przewodem, kręcące się wokół siebie, przemieszczające się w sposób pozornie losowy, a jednak trafiające na materię organiczną i pochłaniające ją. Ogromne paszcze pełne były długich, ostrych jak szpilki zębów, ale nie mogliście dostrzec oczu czy innych organów sensorycznych. Czy to był jeden organizm czy dwa zrośnięte ze sobą, współpracujące tak jak teraz, gdy wykrywając waszą obecność, próbują się wokół was owinąć i pożreć?

7. Opis rzucania zaklęcia (i jego efektu) przez wielkiego maga (konwencja fantasy)
Mgła na bagnach nieprzyjemnie cuchnęła zgnilizną, oblepiała skórę, wyciszała wszelkie odgłosy, wszystkiemu nadawała barwę szarą jak skóra nieboszczyka. Wtem głucho odezwał się pierwszy dźwięk dzwonu, a chwilę potem na czarnych gałęziach i korze drzewa zaczęły formować się białe kropelki wilgoci, które wkrótce przemieniły się w mrowie małych, lekko lśniących pajączków. Na drugi dźwięk dzwonu pająki rozpoczęły tkanie jasnych nitek przędzy – rozciągały je między szerokimi konarami a pełnym załomów pniem drzewa. Gdy pajęczyna była gotowa, Mab, zwana Królową przez tych, którzy podziwiali jej moce magiczne, po raz trzeci uderzyła dębowym kosturem w mosiężny dzwon ukradziony z kaplicy na skraju bagien. W tym momencie drewno zaskrzypiało przeciągle, pajęczyny naprężyły się, ale nie pękły, potężne drzewo wyrwało swe korzenie z rozmokniętej ziemi i powoli krok po kroku ruszyło w stronę wioski, której mieszkańcy narazili się wiedźmie.

8. Restauracja, w której pęka iluzja (konwencja modern horror, niekoniecznie Kult)
„Jeeest!” – zdobyty gol wyrwał wspólny okrzyk z piersi kibiców skupionych wokół dużego ekranu, na którym śledzili transmisję meczu. Stuknęły o siebie kufle piwa, ktoś sięgnął po rozgrzebane danie na talerzu, ktoś inny wrzucił garść orzeszków do rozdziawionych ust. Nikt nie zauważył, że gdy emocje rozgrzały się do czerwoności, reszta lokalu pociemniała, cienie się zagęściły, w kątach pojawiły się czarne sylwetki o gorejących oczach. Skrzypnięcie przesuwanych stolików ginęło w głośnych odgłosach dobiegających z telewizora. Podobnie było z pierwszymi jękami agonii, gdy pazurzaste łapy sięgnęły do gardeł nieświadomych ofiar złapanych w pułapkę iluzji, którą była restauracja „The Best Moment” w bocznej uliczce miasta.