piątek, 13 maja 2022

Fiasko w przygodowych klimatach

W tym tygodniu ruszyła zbiórka na grę „Popsuty kompas” i błyskawicznie została ufundowana, a teraz odblokowywane są kolejne progi z dodatkami. Gra nawiązuje do filmów o Indianie Jonesie, pomaga rozgrywać przygody w tropikalnych sceneriach o poszukiwaniu skarbów i pościgach z rywalami, którymi niekoniecznie muszą być naziści (ale mogą).

Do czasu, gdy gra będzie dostępna po polsku, zostało trochę czasu, my więc zagraliśmy w tym tygodniu w angielskojęzyczne „Fiasco” z darmowym playsetem w tych klimatach „Fortune and Glory”. Jest to narracyjna gra (story-game) bez Mistrza Gry, nastawiona na komedię o nieudacznikach o większych ambicjach niż umiejętnościach. Fiasko, jak sama nazwa wskazuje, zapewnia nieco inny rodzaj opowieści niż tradycyjna gra o bohaterach większych niż życie. Jest do niej multum playsetów, a więc zbiorów tabelek pomagających osadzić opowieść w konkretnych realiach. Od antycznego Rzymu, przez Dziki Zachód, po stację arktyczną – na stronie Fiasco Playsets są ich dziesiątki, za darmo.

Jak zaznaczyłem powyżej, nie jest to gra role-playing, o których zazwyczaj piszę tu na blogu. Mechanika nie określa przebiegu opowieści, ale to, kto w danym momencie będzie snuł opowieść. Poza rzutem kośćmi na sam koniec gry, element losowy nie wpływa na rozstrzygnięcia sytuacji, wszystko zależy od graczy i tego, jaką historię chcą opowiedzieć. Nie ma Mistrza Gry, każdy prowadzi swojego bohatera, opisując sceny może wymyślać nowe postaci i angażować bohaterów innych graczy. Jest współpraca i zależnie od grupy większa lub mniejsza rywalizacja – kto odniesie tytułowe Fiasko, a komu uda się przejść przez zwariowane wydarzenia mniej więcej bez szwanku. Na Kanale Termosa można obejrzeć nagraną sesję „Żony Hollywoodu”, w której udział wzięli Wojciech Tremiszewski i Impy. Daje dobre pojęcie, na czym polega ta gra.

Grałem w „Fiasco” już parę razy, ostatnio pięć lat temu. To fajny przerywnik między kampaniami rpg, pozwala się wyżyć kreatywnie w wesołych klimatach. Do dłuższego grania brakuje mi tu jakiegoś „mięsa”, większego wsparcia dla opowieści. Wymienianie się scenkami jest zabawne, ale trudno tu zbudować coś bardziej istotnego. Nasza środowa sesja na cztery osoby (graliśmy na żywo w Warszawie) zajęła nam niecałe dwie godziny i choć na pewno można było pograć dłużej, to wszystkie gry we „Fiasco”, w jakich brałem udział, mieściły się w trzech godzinach.

Rozgrywka jest silnie ustrukturyzowana. Na początku w oparciu o tabele z playsetu wymyślamy sytuację i postaci w nią zaangażowane, rozdzielamy je między graczy. Potem jest osiem scenek (dwa razy tyle, ilu jest graczy) – każdorazowo osoba, której kolej wypada, decyduje, czy chce opisać scenę, a pozostali ją dokończą, albo odwrotnie, pozwoli innym wymyśleć, co się dzieje, a samemu zadecyduje o rozstrzygnięciu. W połowie rozgrywki losowane są dwa zwroty akcji, jako inspiracje do wykorzystania w następnych scenach. Kolejnych osiem scen i zakończenie, gdzie losujemy, co stało się z bohaterami – zasadniczo różne stopnie okropieństw. W naszej przygodowej opowieści te zakończenia trochę zgrzytnęły, nie do końca pasowały do konwencji, jakiej wcześniej się trzymaliśmy.

Przy czterech graczach mamy więc w sumie szesnaście scen, każda trwająca po parę minut. Tempo jest wartkie, sytuacje lekko absurdalne, a rozstrzygnięcia w najróżniejszy sposób nieoczekiwane. Ta gra ma swój urok. Żeby dać trochę posmak, jak to może wyglądać, poniżej przedstawię, jak to u nas wyszło.


Akcja toczy się pod koniec lat 30-tych XX wieku. Z wylosowanych elementów stworzyliśmy następujące postacie:
  • Jon Lopez, złodziej, kombinator, któremu znudziła się bieda i chce w końcu zostać bogatym (grał go Aranx),
  • Wilhelm Wölf – niemiecki szpieg, wysłany trochę na zesłanie do Ameryki Południowej (grany przez Marka),
  • Maria Giuzeppe (z „z” w środku) – specjalistka od prekolumbijskich kultur Ameryki Południowej, współpracuje z nazistami (grał ją Qbs),
  • Montana Smith – poszukiwacz skarbów z nieodłącznym biczem i kapeluszem (moja postać).

Do tego mieliśmy miejsce akcji – tubylczą wioskę u stóp aktywnego wulkanu i dwójkę NPCów – lokalnego plantatora Pułkownika Sancheza i jego żonę, piękną Elenę.

Indianie, których Sanchez wykorzystywał do pracy w kopalni, odkryli wejście do starożytnych ruin. Pułkownik sprowadził profesor Marię Giuzeppe, aby zbadała, ile jest to warte, a ona wzięła ze sobą do pomocy Montanę Smitha. Niestety nie zauważyła, że tragarze w czasie przeprawy przez dżunglę pozbyli się większości jej rzeczy. W tym samym czasie poinformowany przez Marię Wilhelm Wölf wraz z Jonem Lopezem przybyli na miejsce wielkim niemieckim czołgiem, który zamówiła sobie na urodziny piękna Elena.

Montana Smith odwdzięczył się Lopezowi, przyjacielowi z dzieciństwa, podcinając go batem, gdy z otwartego przejścia w ruinach wypadła wielka kamienna kula. Szczęśliwie przetoczyła się nad badaczami. Dotarli w końcu do głównej komnaty, ale nie mogli znaleźć w niej przejścia i to mimo, że dysponowali mapą przypadkowo wygraną przez Lopeza w karty. Dopiero czołg, który wtarabanił się do środka zawalając dużą część ruin, pozwolił im wywalić ścianę. A za nią odkryli tajny nazistowski skarbiec strzeżony przez pierzastego węża i nazistowskiego człowieka-jaszczura. Taszcząc skarby uciekali po wiszącym moście nad podziemną przepaścią, ale gdy wydostali się na zewnątrz, stanęli oko w oko z Pułkownikiem Sanchezem i jego zbirami. Szczęśliwie zrykoszetowana kula (odbiła się od pełnego złota i drogocennych kamieni obrazu Gustava Klimta) zabiła Sancheza i umożliwiła bohaterom ujście z życiem.

Dalsze ich losy nie były jednak szczęśliwe, o co zadbała tabelka z „Fiasco”. Prześladowani przez ludzi-jaszczury i nazistów, wiedli nieszczęśliwy żywot wspominając tę niezwykłą przygodę.

Brak komentarzy: