wtorek, 17 lipca 2018

Coriolis: The Third Horizon - recenzja

Zagrałem ostatnio pięć sesji (u różnych MG) w szwedzką grę rpg Coriolis: The Third Horizon stworzoną przez grupę twórców Free League. Mechanika jest kolejną wariacją na temat systemu znanego z Mutant: Year Zero i Tales from the Loop, które to gry znam jednak tylko z lektury podręczników, a nie miałem okazji wypróbować ich w praktyce. Czekam na Forbidden Lands, które będzie jej adaptacją do realiów fantasy. 

Mówiąc bardzo skrótowo, Coriolis to space opera nawiązująca luźno do Opowieści z 1001 nocy. Widzę wiele podobieństw do wydanych po polsku Gasnących Słońc, które klimaty sf łączyły z europejskim średniowieczem. Tutaj sf łączymy z mitologią Bliskiego Wschodu. No właśnie, mitologią – bo od islamu autorzy wolą się trzymać z daleka. A więc zamiast jednego boga mamy politeizm w postaci dziewięciu Ikon. Nieznane stworzenia (obcy?) nazywane są dżinami. Ubiory, tytulatura i w ogóle szeroko pojęta kultura czerpią szeroko z Opowieści z 1001 nocy. Ma to dla mnie swój duży urok, co nie powinno dziwić biorąc pod uwagę nazwę mojego bloga i mój sieciowy awatar. Wydaje mi się, że np. podróże Sindbada Żeglarza mogą stanowić świetną inspirację dla opowieści o podróżach kosmicznych. 

Obok tego mamy ultranowoczesną tytułową stację kosmiczną Coriolis, z megakorporacjami, zaawansowaną techniką, komputerami i statkami kosmicznymi. W poszczególnych przygodach można bardziej podkreślać raz jeden aspekt, raz drugi. Z jednej strony mamy naukę, a z drugiej mistycyzm. Można się bawić w typowe klimaty sf lub w pewnym stopniu cyberpunka, ale jest też sugerowana cała sfera nieznanego, niezrozumiałego, wręcz magii (nie mówiąc już o zabobonach). Fajnie może wyjść łączenie tych elementów na jednej sesji. 

Mechanika gry jest w zasadzie bardzo prościutka. Cecha plus umiejętność określają liczbę kostek sześciościennych, którymi trzeba rzucić. Każda wyrzucona szóstka oznacza sukces. Rzucając na ogół 4-6 kostkami łatwo policzyć, że udany test nie jest czymś bardzo częstym. Na szczęście postaci modląc się do Ikon mogą przerzucać kostki. Do tego mamy zdolności specjalne (Talenty), w tym moce mistyczne, ew. cyborgizacje czy inny zaawansowany sprzęt. Walka jest trochę bardziej rozbudowana dając szansę na pobawienie się taktyką. Dla statków kosmicznych i walki w kosmosie mamy cały osobny rozdział, gdzie m.in. rozpisano akcje dla poszczególnych członków załogi, aby zaangażować całą drużynę a nie tylko pilota. Przyznam, że tej części mechaniki nie miałem okazji wypróbować w praktyce na sesjach, ale wygląda oryginalnie i interesująco. 

Podręcznik podstawowy ma 378 stron, zawiera mechanikę, opis świata i przykładową przygodę. Nie wiem, czy to z powodu szerokich marginesów i sporych odstępów między wierszami i akapitami, ale po jego lekturze mam poczucie, że materiału jest tu stosunkowo mało. Dużo rzeczy jest jedynie pobieżnie wspomnianych, bez rozwinięcia. Inspiruje, ale pozostawia dużo miejsca na własne interpretacje i pomysły. Z jednej strony może to być zaleta, ale osoby szukające konkretów mogą być nieco rozczarowane. Podobnie ilustracje w podręczniku – są bardzo klimatyczne, ale nieco rozmyte, niewyraźne, ginące w mroku. Niektórym mogą się z tego powodu nie podobać. 

Nie wspomniałem jeszcze o bardzo istotnym aspekcie świata (w podręczniku też jest mu poświęcony osobny rozdział). Stosunkowo szczegółowo rozpisano frakcje walczące o wpływ na świat Trzeciego Horyzontu. Jedne bardziej zachowawcze, religijne, inne nastawione na zysk i rozwój technologiczny. Militarne i mistyczne. Sugerowane jest, żeby każda postać należała do jakiejś frakcji i zmagania stronnictw mogą nieźle napędzać przygody. Nadaje to życia settingowi, wprowadza dynamikę. Podoba mi się ten element. 


Podsumowując, Coriolis: The Third Horizon jest bardzo interesującą propozycją, ale z pewnością nie przełomową. Mechanika jest poprawna, sprawnie działa, ale np. w odróżnieniu od Blades in the Dark pozostaje w tle (co nie musi być złe). Pomysł na świat jest ciekawy, ale nie jest szczegółowo rozpisany. Na jesień planowane jest wydanie kampanii pt. „Emissary Lost”. To może być to, czego potrzebuje ten system. Mając konkretny materiał, powinno być łatwiej poprowadzić tę grę.

6 komentarzy:

WekT pisze...

Chyba protowersja tej machniki była w niewydanym wreszcie Svavel Winter, w które mieliśmy okazję grać.

Ifryt pisze...

Chyba tak. Ale przyznam, że już niewiele pamiętam z tamtej mechaniki.

Blanche pisze...

Grałam jedną sesję (o czym już pewnie wiesz :)) i z perspektywy gracza bardzo mi się ten system spodobał - trochę nie czuję tego klimatu (sf nigdy nie było moją mocną stroną), ale mechanicznie działa bardzo fajnie + podoba mi się wkomponowanie fikcji w mechanikę. Z perspektywy MG (once GM, always GM) myślę, że mogłabym się fantastycznie bawić zbierając punkciki za przerzuty od graczy i chętnie użyłabym tej mechaniki do poprowadzenia czegoś w rodzaju krótkiej kampanii, ale może w nieco bardziej przyjaznym mojej wyobraźni świecie. :)

Ifryt pisze...

Ta mechanika wydaje się bardzo łatwa do konwersji. Zresztą Coriolis to już trzecia gra jej używająca, a za chwilę dojdzie jeszcze fantasy Forbidden Lands.

Blanche pisze...

Wiem, tylko właśnie problem jest taki, że to, co już jest na tej mechanice jakoś niespecjalnie mnie kręci, a i Forbidden Lands nie zapowiada się z mojej perspektywy jakoś super interesująco - chociaż oczywiście mogę się mylić no i na pewno w stajni brakuje im fantaziaka. Pewnie spróbuję, ale chyba jakoś bez przekonania. :)

Tymczasem, zbliża się moja druga sesja w Coriolis i mam taką fajną postać, że mnie nawet ten świat kupuje :D

Ifryt pisze...

Proszę, opowiedz mi o swojej postaci! :)